Zaginione szkielety, zakopane historie i tajemnica biblijnych gigantów. Instytut Smithsonian, strażnik naszej przeszłości, staje w obliczu oskarżeń, które mogą zmienić wszystko, co wiemy o ludzkim rodzie. Czy giganci z mitów i legend stąpali po Ameryce? Dowody na to mogą leżeć w pilnie strzeżonych skarbcach, czekając na ujawnienie.
Czasem, aby poznać prawdę, trzeba zejść w dół, tam, gdzie historia ukrywa swoje najcięższe sekrety.
Zacznijmy od prowokacji: co byś zrobił, gdyby cała twoja wiedza o historii ludzkości okazała się zaledwie fragmentem większej, celowo zniekształconej układanki? Co jeśli bajki o gigantach, które znaliśmy z mitów, baśni i, co najważniejsze, z Pisma Świętego, miałyby swoje twarde, kościste dowody? To pytanie coraz śmielej zadają sobie nie tylko badacze alternatywnych narracji, ale też szeroka publiczność, zaintrygowana doniesieniami o ukrytych artefaktach, które miałyby spoczywać w czeluściach jednego z najbardziej prestiżowych instytutów na świecie – Instytutu Smithsona.
Gigantyczne odkrycie, które wstrząsa fundamentami nauki. Czy Smithsonian ukrywa prawdę o olbrzymach?
Właśnie taką rewelację na nowo podjęli w swoim programie Clayton Morris, były dziennikarz mainstreamowych mediów, który na kanale "Redacted" rozmawiali z badaczem Timothy'em Alberino. Temat nie należy do najłatwiejszych: są to olbrzymi, biblijni Nefilimowie, których istnienie miało być w przeszłości udokumentowane, a następnie zepchnięte w otchłań zapomnienia. Dlaczego? To jest kluczowe pytanie, na które próbują odpowiedzieć.
Alberino, powołując się na własne, wieloletnie badania, wskazuje na szereg dowodów, które miały zostać celowo ukryte. Przywołuje on doniesienia prasowe z przełomu XIX i XX wieku, opisujące gigantyczne ludzkie szkielety, odkrywane w kurhanach na terenie Stanów Zjednoczonych. Mówi o kościach o nienaturalnych rozmiarach – ludzkich szczękach tak wielkich, że mogłyby objąć całą głowę dorosłego człowieka. Co więcej, w rozmowie pojawiają się szczegóły, które przyprawiają o dreszcze, jak rzekomy incydent z 2005 roku w Afganistanie, gdzie miał zginąć 10-metrowy olbrzym, którego szczątki – jak twierdzi Alberino – zostały potajemnie przetransportowane do bazy wojskowej. Cechy tej istoty – rudość włosów i sześć palców u rąk i stóp – powracają w legendach rdzennych plemion Ameryki Północnej.
Te historie, choć sensacyjne, wpisują się w szerszy, moralny kontekst. Czy wielkie, państwowe instytucje naukowe, takie jak Smithsonian, mają prawo decydować o tym, co jest, a co nie jest "oficjalną" historią ludzkości? Jeśli założymy, że dowody na istnienie gigantów rzeczywiście istnieją i zostały ukryte, jakie są tego konsekwencje?
Pierwsza, i najważniejsza, to materialny koszt prawdy. Gdyby teoria o Nefilimach okazała się prawdziwa, podważyłaby ona fundamenty współczesnej ewolucji darwinowskiej. Wiele karier, grantów naukowych i podręczników poszłoby w pył. Zamiast płynnego, linearnego rozwoju, musielibyśmy zmierzyć się z wizją cywilizacji, która stykała się z hybrydowymi, być może upadłymi, rasami. Niektórzy, jak Alberino, idą dalej, sugerując, że to celowe tuszowanie ma powiązania z okultyzmem i tajnymi stowarzyszeniami, które chciałyby wykorzystać szczątki w celu komunikacji z tymi istotami. Czy jest to skrajna teoria spiskowa? A może sygnał, że w grę wchodzą nie tylko pieniądze i prestiż, ale i poważniejsze, duchowe racje?
Druga perspektywa, którą należy wziąć pod uwagę, to ryzyko dezinformacji. Dziennikarstwo, zwłaszcza to niezależne, ma swoje pułapki. Łatwo jest zaserwować historię, która brzmi ekscytująco, ale brakuje jej twardych, weryfikowalnych dowodów. W przypadku tak doniosłych twierdzeń jak ukrywanie szczątków gigantów przez Smithsonian, brak dostępu do źródeł stawia nas, publiczność, w pozycji, w której musimy decydować, komu zaufać. Instytut Smithsona oficjalnie odrzuca te oskarżenia, uznając je za teorie spiskowe. W 2014 roku, w obliczu pozwu, był zmuszony do upublicznienia dokumentów, które rzekomo miałyby potwierdzać istnienie tych znalezisk. Jednak co, jeśli udostępnione dokumenty to jedynie wierzchołek góry lodowej? Czy możemy być pewni, że instytucja, której celem jest ochrona wiedzy, nie zdecydowała się chronić swojej pozycji kosztem prawdy?
Te pytania nie mają łatwych odpowiedzi, a każda podjęta decyzja – wiary w sensacyjne doniesienia lub ich odrzucenia – ma swoje materialne i moralne koszty. Jeśli wierzymy w wolność słowa i wolność nauki, powinniśmy żądać przejrzystości od instytucji publicznych. Ale jeśli damy się ponieść każdej, choćby najdziwniejszej opowieści, ryzykujemy, że zgubimy się w chaosie dezinformacji.
To, co możemy zrobić, to przyjąć postawę, którą można ująć w słowach: "ufaj, ale weryfikuj". Zamiast ślepo wierzyć w teorie spiskowe lub je całkowicie odrzucać, warto postawić na ciekawość i chęć dalszego dociekania. Może to właśnie jest klucz do poznania prawdy, która leży gdzieś pośrodku.
Źródło: The Hidden Bones of Giants and Nephilim: What is the Smithsonian Hiding In Its Vaults? | Redacted |
W świecie, gdzie media społeczne oferują platformę dla każdej, nawet najbardziej szalonej teorii, rola dziennikarstwa staje się trudniejsza niż kiedykolwiek. Naszym zadaniem nie jest dostarczanie jedynej, "oficjalnej" prawdy, ale raczej stworzenie przestrzeni do zadawania pytań i przedstawienia różnych punktów widzenia. Historia z gigantami ukrytymi w Smithsonie to doskonały przykład na to, jak teorie spiskowe mogą łączyć w sobie historyczne fakty, religijne dogmaty i ludzką potrzebę wierzenia w coś więcej niż to, co podają nam podręczniki. Niezależnie od tego, czy wierzymy w biblijnych Nefilimów, czy też nie, ta historia zmusza nas do refleksji nad tym, czy aby na pewno wiemy wszystko o swojej przeszłości. I kto tak naprawdę jest jej strażnikiem.
Oprac. redaktor Gniadek
[ Polecam się i proszę o wpłaty wedle uznania na Suppi , dziękuję za Twoją wdzięczność. ] |